W 2024 roku rozegrałem 73 sesje. 57 z nich sam poprowadziłem (co daje 78%), w 16 uczestniczyłem jako gracz. Szału nie ma. Tendencja jest wyraźnie spadkowa (2023: 134, 2024: 123), ale nie martwi mnie to. Muszę przyznać, że po dekadzie intensywnego grania i prowadzenia jestem już tym trochę zmęczony. Zredukowałem granie u kogoś, bo przestało mnie to już bawić. W prowadzeniu dalej znajduję frajdę, głównie z racji wspólnego tworzenia opowieści, obserwacji, jak radzą sobie gracze w obliczu trudności, oraz możliwości rozwijania własnych uniwersów. Przypuszczam, że dawno bym się znudził, prowadząc przygody w cudzych światach, a tak ciągle jeszcze jest wiele białych plam do zapełnienia. Ponadto nie samym RPG człowiek żyje — w minionym roku miałem zwyczajnie mniej czasu. Zmieniłem pracę, co kosztowało mnie sporo nerwów i energii. Dużo (jak na mnie) podróżowałem, odwiedzając m.in. Islandię (dwukrotnie), Norwegię i Portugalię, poza tym kilka razy byłem nad Bałtykiem i w Tatrach, a i wycieczek w pobliskie Sudety było całkiem sporo; łącznie ponad miesiąc spędziłem w górach. Byłem na jedynym koncercie Cirith Ungol w Polsce (czekałem na to ponad 20 lat). Uczyłem się tropić wilki i nie tylko. Wróciłem też do czytania, może z czasem zacznę zamieszczać tu recenzje książek. Jeśli chodzi o sesje poprowadzone, to 46 z nich odbyło się online (80%). I dobrze — docelowo mógłbym grać tylko w ten sposób, sesje na żywo zbyt często tonęły w dygresjach nie w temacie, zakrapianych alkoholem. Prawie tyle samo, bo aż 44 stanowiły spotkania 1:1. I tu pragnę szczególnie podkreślić wkład jednego gracza — Oela, który rozegrał 26 takich samotnych sesji, co stanowi 45,6% całego mojego rocznego urobku. Gdy wszyscy inni zawiedli, Oel samotnie niósł ogień, pomagając mi przetrwać do końca roku, kiedy to uaktywniło się kilku czytelników tego bloga i wróciło drużynowe granie. Czy uda się sformować stały skład do regularnego grania? Tradycyjnie — zobaczymy. FIGHT ON!