Zgodnie z zapowiedzią wrzucam raport z sesji poprowadzonych przeze mnie w lutym. Było ich jeszcze więcej niż w styczniu — łatwo policzyć, że prowadziłem średnio co drugi dzień. Wszystkie sesje odbyły się w trybie 1:1. Właściwie każdy gracz miał własną kampanię, choć zdarzały się i gościnne występy, gdy ktoś inny przejmował dowodzenie nad grupą. Niechaj nikogo nie zdziwią połówki. Jeśli w trakcie jednej sesji (rozumianej jako spotkanie) rozegraliśmy więcej epizodów (przygód, odcinków), zapisywałem je za pomocą ułamków, a nie jako osobne sesje. Z jakiegoś powodu zależało mi na domknięciu wytworzonej pod koniec ub.r. luki.
1. Słowianie
System: TFT Melee
Sesji: 0,5
Graczy: 1
Okiem Sędziego: Dograliśmy zapowiadany epilog. Wojcimierz Młodszy ubił 2 wielkie żmije (smoki), udowadniając tym samym, że nie bez powodu nosi przydomek Żmijobijcy. Od wdzięcznych współplemieńców otrzymał starożytny Cep Wojewody i został obwołany księdzem (księciem) całego opola. Tym optymistycznym akcentem zakończyliśmy kampanię, której licznik dobił do okrągłych 10 sesji. Przeżył jeszcze Gianluigi zwany Bufonem, który zapewne powrócił do Italii. Być może przekonwertuję go na jakieś inne zasady, ewentualnie powędruje do lamusa. Szkoda mi czasu na TFT, jest wiele lepszych gier.
2. Najemnicy
System: CM (Man-to-Man Combat)
Sesji: 5
Graczy: 3
Okiem Sędziego: Sesje miały charakter wybitnie militarny. Rozgrywka przypominała kultowe gry Warhammer: Dark Omen oraz Myth. Przeważał aspekt taktyczny, nie było za wiele odgrywania postaci ani zarządzania zasobami. Postacie różniły się głównie imionami i uzbrojeniem, ale mogły zbierać pedeki i awansować, zyskując w ten sposób cenne HTK. Przed nadmierną śmiertelnością teoretycznie chroniły punkty przeznaczenia (każdy na starcie miał 3), ale i tak poległo 23/24 wojaków. Przeżył Otto, który dosłużył się czwartego poziomu, tzn. został prawdziwym bohaterem. Udało się oczyścić niemal wszystkie leża w okolicy, pokonać chaos i zaprowadzić porządek. W uznaniu swoich zasług Otto otrzymał okoliczne ziemie w lenno i osiadł w wieży jako strażnik pogranicza Nowej Kurlandii. Na tym postanowiliśmy zakończyć, dobiwszy do ośmiu sesji.
3. Goci II (+ Mroczne Wieki)
System: D&D (B/X + RC)
Sesji: 6,5
Graczy: 2
Okiem Sędziego: Skandynawscy awanturnicy poszukują Srebrnej Strzały w Irlandii. Trzymamy się litery książeczek z paroma wyjątkami: dwuręczne bronie dają +1 do zadawanych obrażeń, zaś niehistoryczne zbroje płytowe zastąpił historyczny mur z tarcz (+2 AC). Dorzucam też nagrody w XP za "osiągnięcia fabularne", tzn. inne niż zabijanie i łupienie, co stanowi zachętę do eksploracji i interakcji, a także znacznie przyspiesza rozwój postaci na niskich poziomach. Nie ma wskrzeszeń, stosujemy za to wspaniałą zasadę z cyklopedii, gdzie 0 HP = ST vs Death Ray. Mimo wszystko trup ściele się gęsto, tylko w trakcie jednej sesji zginęło aż ośmiu NPC. Łącznie padło 26/29 postaci; jeden z PC imieniem Leofryk awansował na czwarty poziom. Przybocznych bierzemy z klasycznego modułu In Search of the Unknown (B1). Co prawda już raz ich przemieliłem w innej kampanii, ale należała ona do odrębnego uniwersum, mogli więc pojawić się ponownie. Rozgrywka zamula głównie przez "puste rzuty" oraz modyfikatory, co staje się uciążliwe przy większej liczbie różniących się cechami kombatantów.
Szczególnie emocjonująca była ostatnia sesja: cała drużyna (Leofryk, Norrin barbarzyńca, krasnolud Krago z Gór i kleryk Farned z Wielkiego Kościoła) padła w starciu z plemieniem reptilian (Lizard Men). Szczęście w nieszczęściu, że powiodły się rzuty obronne. Jak wiadomo, te stwory lubują się w ludzkim mięsie, rysował się więc ponury koniec kampanii. Przeprowadziłem test reakcji dla każdego śmiałka z osobna: 3x neutralna i 1x negatywna; kleryk trafił do kotła, resztę zostawili sobie na potem. Przyjąłem, że jeśli na d6 wypadnie szóstka, pojawi się drużyna NPC. I tak się stało! Do jaskini wkroczyło ośmiu nowych awanturników (wojownik, 2 krasnoludów, 3 hobbitów i 2 magów). Od razu wpadli w zasadzkę, trafiony oszczepem mag spadł z pnia do wody, pochodnia zgasła i rozpoczęła się krwawa jatka. Dało to jednak czas naszej drużynie na wyzwolenie się z więzów (udany test siły Krago) i ucieczkę. Już po sesji dograłem starcie: na polu bitwy ostał się jeden hobbit (długo się trzymał, twardziel: H 3, HP 17), który splądrował cały skarbiec reptilian!
Zaliczam tu również jedną luźną sesję — osadzoną w mrocznych wiekach przygodę woja z północy w krainach południa (być może w Burgundii), która wszakże zakończyła się prędko z powodu śmierci protagonisty w pojedynku z nieprzychylnie nastawionym weteranem.
4. Mad Max of the Rings (link)
System: WoD
Sesji: 2
Graczy: 1
Okiem Sędziego: Moje pierwsze zetknięcie z mechaniką PbtA. Podstawę stanowi króciutkie World of Dungeons, które uznałem za dobry punkt wyjścia, posiłkuję się również Dungeon World, The Perilous Wilds, Freebooters on the Frontier i paroma innymi dokumentami. Jak dla mnie są to klasyczne pomysły, obecne w hobby od samego początku; zostały tylko zdefiniowane na nowo i podniesione do rangi ideologicznego manifestu. Tak po prawdzie rozgrywka niewiele różni się od moich kampanii OSR. Zapewne nic nie zrozumiałem i źle gram... Mimo to bawimy się dość dobrze. Póki co gracz głównie poluje na wiewiórki w lesie koło grodu, wojuje z orkami, uciekł też przed Czarnym Jeźdźcem na motocyklu. Już trzy razy śmierć zajrzała śmiałkowi w oczy, ale udał się test (czy tam ruch) Last Breath, innymi słowy: rzut obronny przeciw śmierci.
World of dungeons lepszy mechanicznie od B/X?
OdpowiedzUsuńNa razie trudno coś więcej powiedzieć. Być może w następnym raporcie, jeśli uda mi się rozegrać kilka sesji.
UsuńPapież polskiego retrogamingu gra w PbtA, świat się kończy...
OdpowiedzUsuńA tam papież zaraz, w hierarchii kościelnej jestem raczej pomniejszym wikarym. Póki co jest to raczej OSR z elementami PbtA, ale pracujemy nad tym.
Usuń